Permanentny przegląd prasy, portali internetowych, społecznościowych, radia i telewizji. Zbieramy wszelkie publikacje na temat lektorów i ich pracy. Efekt naszych poszukiwań znajdziesz w tym dziale. Jeśli masz coś czego tu nie ma, podziel się linkiem! Koniecznie daj nam znać!
Tytuł: Lektorzy - o predyspozycjach do zawodu, pozycji i stanie branży
Autor: Anna Kilian
Źrodło: http://www.audiowizualni.pl/index.php/opracowania-filmu/dubbing-i-lektor...
Celem Stowarzyszenia Lektorów RP jest wypracowanie takiego systemu prawnego, który pozwoliłby nam domagać się od nadawców należnych nam tantiem – mówi Stanisław Olejniczak. Lektor radiowy i filmowy oraz wiceprezes SLRP opowiada o swojej karierze, kulisach pracy i dążeniach stowarzyszenia.
Należy pan do grona najlepszych polskich lektorów. Jakie były pana wcześniejsze doświadczenia zawodowe?
Przed filmami było radio. To moja szkoła zawodu. Kiedy, jeszcze w czasie studiów, współpracowałem z Polskim Radiem, nauczyłem się obycia z mikrofonem. A gdy w 1989 roku, w październiku, zacząłem współpracę z TVP - czytając materiały filmowe w głównym wydaniu Wiadomości o 19.30 - zgłębiłem tajniki pracy w studiu na żywo. Wtedy też od Redakcji Filmowej dostałem propozycję czytania programów obcojęzycznych. Najpierw dokumentalnych a ponieważ się sprawdziłem, później również filmów fabularnych. I taka, moim zdaniem, powinna być droga każdego zawodowego lektora. Czytanie dialogów to już najwyższa szkoła jazdy.
Jakie trzeba mieć predyspozycje do tej profesji?
Na pewno nie można się tego fachu nauczyć w szkole. Jak w każdym zawodzie artystycznym, wielką rolę odgrywa tu talent. Lektor musi intuicyjnie znaleźć tę subtelną granicę między zwykłym czytaniem a grą aktorską. Przydaje się też znajomość języków obcych a przynajmniej, jak ja to nazywam, osłuchanie z nimi. No i rzecz równie ważna - znakomita dykcja i czytelny sposób interpretacji tekstu.
W większości krajów świata filmy zagraniczne wyświetla się w wersji zdubbingowanej lub z napisami. My przywykliśmy – i kilka innych krajów wschodnioeuropejskich – do narracji jednogłosowej, czyli tzw. szeptanki. Jak pan sądzi - ten właśnie sposób prezentacji obcojęzycznych produkcji zostanie kiedyś u nas wyparty?
Raczej nie. Napisy wymagają stałej uwagi widza, tak jak w kinie, co w domu jest raczej niewykonalne a dubbing jest po prostu za drogi i czasochłonny. Nie mamy wystarczającej sieci studiów do takiej produkcji, aktorzy zaś są mało dyspozycyjni. Biegają z nagrania na nagranie, goniąc za własnym szczęściem. A lektor jednym głosem potrafi pogodzić wszystkich.
Czy sam pan lubi oglądać filmy z szeptanką, czy woli pan dubbing lub napisy?
Może Panią zaskoczę a może nie, ale nie oglądam filmów. A zawodowo wolę oczywiście szeptanki. Tak potocznie nazywamy filmy czytane przez lektora. Nie mówimy więc „filmy z szeptanką”! Nie będę przecież podcinał gałęzi, na której siedzę. Film z nieprzeszkadzającym lektorem - a w trzech głównych stacjach telewizyjnych słyszymy tylko takich - ogląda się tak jak produkcję, w której rozumie się zagranicznych aktorów, słychać ich oryginalne głosy i całą atmosferę opowiadanej historii. Superwynalazek ten lektor. Nie zmieniajmy tego!
Przed nagraniem zawsze ogląda pan film, którego dialogi będzie pan czytał? Jeden raz, czy więcej?
I jak Pani to sobie wyobraża? Skąd! Nie oglądamy filmów przed nagraniem - czasowo byłoby to niewykonalne. Owszem, na początku swojej - za przeproszeniem - kariery, jeszcze w epoce kaset magnetofonowych, „naczytywałem dialogi”, ale filmów węgierskich czy chińskich, jeśli takie się trafiły. Natomiast później a tym bardziej teraz, przy kilku filmach dziennie, nie miałbym jak tego pogodzić. Po prostu przychodzę na nagranie, dostaję tekst od tłumacza, siadam w studiu przy mikrofonie, realizator startuje film i czytam.
Cały wywiad dostępny jest na stronach serwisu audiowizualni.pl
Brak komentarzy