Tytuł: Jan Suzin: Na Woronicza uważano go za... dziwoląga!
Autor: AIM / Interia
Źródło: https://swiatseriali.interia.pl/telewizja/news-jan-suzin-na-woronicza-uw...
Data publikacji: 04.03.2022
Kiedy w 1955 roku Jan Suzin rozpoczął pracę lektora w raczkującej dopiero TVP, nie przypuszczał, że ze swej spikerskiej "dziupli" wyjdzie dopiero 40 lat później i przejdzie do historii jako jedna z najbardziej lubianych przez widzów gwiazd telewizji.
/.../ To, że Jan Suzin nie bratał się z koleżankami i kolegami z pracy, potwierdziła niedawno wdowa po nim - aktorka Alicja Pawlicka.
- Separował się od telewizyjnego środowiska... Nie dawał się wciągać w żadne historie. Czasami tylko pogadał sobie z technikami. Ale nie czuł się związany z kolegami. Nie było zażyłości. Zawsze był taki... osobny - powiedziała w wywiadzie, wspominając męża.
Dopiero w ubiegłym roku Alicja Pawlicka zdecydowała się opublikować książkę, którą Jan Suzin pisał przez ostatnie lata swojego życia. Z "Nieźle się zapowiadało" jednoznacznie wynika, że spiker... nienawidził telewizji.
- Telewizja to monstrum trzymające nas żylastymi łapskami za gardło. Chciałbym Państwa przestrzec. I to nie tyle przed jakimś konkretnym programem, ale przed całą telewizją. Przed jej szkodliwym na człowieka działaniem - napisał.
Jan Suzin z niecierpliwością czekał na moment, kiedy będzie mógł przejść na emeryturę. Miał 66 lat, gdy pewnego listopadowego wieczora 1996 roku po prostu wyszedł ze studia z postanowieniem, że nigdy już nie stanie przed kamerą. Nie chciał nawet pożegnać się z widzami.
- Na zakończenie dyżuru powiedziałem jak zwykle "życzę państwu dobrej nocy" i wyszedłem ze studia. Odszedłem bez zbędnych ceregieli i nie musiałem się nikomu z tego tłumaczyć - powiedział kilka lat później w rozmowie z "Niedzielą".
Po przejściu na emeryturę Jan Suzin odciął się od telewizji i wszystkich znajomych z nią związanych. /.../ Kategorycznie odmawiał pojawiania się na jubileuszach TVP, nie uczestniczył w galach Wiktorów i Telekamer, nie przyjechał nawet na otwarcie Muzeum Telewizji, na które zaproszono go w charakterze gościa honorowego.
Dopiero po jego śmierci okazało się, że długo i ciężko chorował. Jego żona zrezygnowała z pracy w teatrze, by się nim zajmować. - Zaczęło się to w 2003 roku. Szpitale, lekarze, szpitale, lekarze... Świetnie się maskował. Długo był jeszcze wyprostowany, dobrze się trzymał, chodził uśmiechnięty. A potem jakby się zapadł w sobie. Nie chciał już do szpitali, był w domu - mówi Alicja Pawlicka.
Więcej przeczytacie w artykule na Interia.pl
Brak komentarzy