Co nowego na rynku? Na czym warto zawiesić ucho? Kto i za co dostał kolejną nagrodę? To jest TECHNEWS! Sprzęt dla lektorów? W dziale TESTY znajdziesz efekty naszych praktycznych doświadczeń na mikrofonach i przedwzmacniaczach. A na deser świeżutkie promocje. Trzymaj rękę na pulsie.
Mojave, mojave... hmmm, nie ma co ściemniać. Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy o tej marce. A szkoda, bo jej historia jest dość ciekawa. Jak się okazuje wszystkie główne postaci w firmie są powiązane z firmą Royer, a jej założyciel nazywa się David Royer. Przypadek? Oczywiście, że nie. Mojave to po prostu osobna marka projektanta, którego konstrukcje sprawiły, że mikrofony wstęgowe w glorii wróciły do studiów nagraniowych. W jej ofercie znajdziemy konstrukcje pojemnościowe, znacznie bardziej przydatne w studiu lektorskim. Może nie jest ich wiele, ale mądrze dobrane spektrum sprawia, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Te fakty oraz szybki przegląd cennika, znacznie zaostrzyły nasz apetyt na przygodę z MA 301 FET.
Pierwsze wrażenie.
Nie wiem jak Wy, ale my nie lubimy kupować mikrofonu zawiniętego w gazetę. W tej dziedzinie, Mojave spełnia wszystkie normy. Być może nie jest to mistrzostwo świata, ale mamy tu wszystko, co powinno się znaleźć w zestawie. Może wizualnie standardowa, ale jednak dobrej jakości, starannie wykonana skrzyneczka, jest niewielkich rozmiarów, ma wygodny uchwyt i pewne zatrzaski, co na pewno docenią „audiomobile". W środku znajdziemy nasz mikrofon oraz dedykowany uchwyt. Wszystko wykonane z solidnością i prostotą. I tutaj jednak musimy wtrącić małą uwagę w temacie designu. Mikrofon wygląda jakby został stworzony po to, by nie rzucać się w oczy. Jeśli lubicie, by Wasz sprzęt był rozpoznawalny od pierwszego zerknięcia, to Wasze oczekiwania chyba się kłócą z założeniami projektantów z Mojave.
Ale w końcu nie to jest przecież najważniejsze w tej konstrukcji, przyjrzyjmy się naszemu bohaterowi. Po krótkim przeglądzie okazuje się, że 301 to starszy brat 201. Praktycznie ten sam mikrofon wzbogacony o zmienne charakterystyki (ósemka, dookólna, kardioida), filtr niskich częstotliwości oraz tłumik. Oczywiście w teście korzystaliśmy z ustawienia podstawowego - nerkowego, które w dwieście jedynce jest jedynym dostępnym, wyłączyliśmy tłumik i nie stosowaliśmy filtra. Można więc założyć, że brzmienie obu modeli na tych ustawieniach powinno być podobne. Odpowiedź na pytanie, dlaczego to jest dla nas ważne, znajdziecie w podsumowaniu. A teraz zapraszamy do kabiny.
Jak to brzmi.
Każdy, kto czyta o efektach naszych mini testów, zna już procedurę, ale by uniknąć nieścisłości, musimy ją powtórzyć. Zawsze nagrywamy lektorów w studiu Mikrofoniki, i zawsze stosujemy do porównań ten sam tor nagraniowy. Oczywiście nie unikamy eksperymentów z różnymi przedwzmacniaczami, ale ze względu na duże różnice w brzmieniu, testowa konfiguracja podstawowa jest niezmienna. Mikrofon jest wpinany bezpośrednio w wejście mikrofonowe karty ECHO AUDIO PRE 8 i takie próbki, w wykonaniu tych samych lektorów co zawsze, znajdziecie poniżej:
Nagranie wokal męski Marcin
Nagranie wokal męski Tomek
Nagranie wokal żeński Joanna
W pierwszym kontakcie rzucił nam się w uszy dość niski poziom głośności generowany przez 301. Co prawda, nie jest to rażące, kilka mikrofonów w naszych testach miało podobny problem, ale z drugiej strony słyszeliśmy już głośniejsze konstrukcje. Z tego dołka Mojave wyszedł jednym, drobnym pokręceniem gaina. Co prawda automatycznie dostaliśmy do sygnału więcej niechcianego szumu, ale jest to szum równy, gładki, stabilny. Dziecinnie prosty do zneutralizowania.
Samo brzmienie jest wyjątkowo atrakcyjne. Bardzo przyjemne dla ucha, nasycone, zrównoważone, wydaje się naprawdę predysponowane do głosów lektorskich. To nieczęsta sytuacja, że na mikrofonie tej półki cenowej udaje nam się bez najmniejszej ingerencji uzyskać tak dobre brzmienie, bez względu na użyty głos. Zarówno dziewczyny jak i chłopaki słuchając samych siebie w klatce wyrażali zadowolenie z brzmienia swojego głosu. W czym tkwi tajemnica? Na pewno słychać, że założenie, które miał spełniać mikrofon odbiegały od konstrukcji niemieckich, na pewno priorytetem nie była tutaj wierność i neutralność. Ale podobnie jak przy droższych konstrukcjach, ciężko polemizować z efektem. Dzięki bardzo precyzyjnym i przemyślanym ingerencjom w brzmienie, wysycenie tego mikrofonu jest bardzo „miodne". Niektórym może to nie przypaść do gustu, ale w naszej branży będzie raczej miło widziane. Ogólnie, testy podsumować można jednym zdaniem: na szczęście dla Mojave mikrofonu nie kupuje się dla designu.
Podsumowanie.
Czy Mojave MA 301 FET to mikrofon dla lektora? Jak najbardziej. Konstrukcja spełnia marzenia większości lektorów, celujących w sprzętową półkę średnią. Jest prosta, brzmi bardzo dobrze, nie wymaga dodatkowych urządzeń i ustawień, by pokazać co potrafi. Komu może się nie spodobać? Hmmm... Myślimy, że takich przypadków nie może być dużo. Może ortodoksyjni miłośnicy wiernego, naturalnego brzmienia zza zachodniej granicy będą trochę kręcić nosem, ale i oni powinni docenić walory brzmieniowe Mojave. Pozostaje jeszcze kwestia ceny. Nasz egzemplarz testowy kosztuje około 2.800 PLN. Ale jak wspominaliśmy powyżej, dla lektora absolutnie satysfakcjonujący powinien być model 201, pozbawiony zmiennych charakterystyk, tłumika i filtra, z których na co dzień nie korzystamy. A w tym wypadku koszt urządzenia spada do około 2.350 netto. Na tej półce to pozycja obowiązkowa. Bardzo mocny typ.
PS: Już niedługo wyniki testów lampowej konstrukcji Mojave MA 200.
Producent: Mojave Audio
Więcej informacji o Mojave Audio znajdziecie na stronach dystrybutora: MJ Audio LAB.
Brak komentarzy