Permanentny przegląd prasy, portali internetowych, społecznościowych, radia i telewizji. Zbieramy wszelkie publikacje na temat lektorów i ich pracy. Efekt naszych poszukiwań znajdziesz w tym dziale. Jeśli masz coś czego tu nie ma, podziel się linkiem! Koniecznie daj nam znać!
Krzysztof Świętochowski - król radia, który wolał scenę
- Mnie jest strasznie przykro, że on naprawdę nie wierzył w siebie – mówiła Małgorzata Kownacka, redaktor związana z Polskim Radiem. - On tęsknił do filmu. Czuł się cały czas niespełnionym aktorem. A przecież on był królem mikrofonu i w ogóle tego nie cenił.
- Mnie się zdaje, że Krzysiek był troszkę rozdwojony. Radio traktował jako dodatek, głównie był nastawiony na teatr. I tutaj chyba zabrakło mu samokrytycyzmu, bo w radiu był daleko lepszy niż na scenie - wspominał Krzysztofa Świętochowskiego w radiowej audycji realizator dźwięku z Polskiego Radia Marian Adamski.
Krzysztof Świętochowski [...] pochodził z rodziny radiowców. Jego ojciec, Zbigniew, był legendarnym przedwojennym spikerem Polskiego Radia. To on 1 września 1939 roku przeczytał słynny komunikat o niemieckiej agresji na Polskę, a w okresie Powstania Warszawskiego należał do zespołu spikerskiego powstańczej radiostacji "Błyskawica". Po II wojnie światowej kontynuował pracę w rozgłośni. W Polskim Radiu pracowała również matka Krzysztofa - Stefania.
[...] - To był głos niepowtarzalny. Mnie się bardziej podobał głos Krzyśka niż jego ojca - mówił w radiowej audycji Marian Adamski, realizator dźwięku Polskiego Radia. - Ojciec miał ten przedwojenny sznyt, był bardzo oficjalny w zapowiedziach, w czytaniu, a Krzysiek był taki ciepły, na luzie.
Krzysztof Świętochowski brał udział w nagraniach licznych audycji, interpretował utwory literackie, grał w Teatrze Polskiego Radia. [...]
"Był królem mikrofonu"
Choć zarówno w filmie, jak i w teatrze przypadały mu zazwyczaj drugoplanowe lub epizodyczne role, Krzysztof Świętochowski dużo wyżej cenił sobie fach aktorski od pracy w radiu.
- Krzysiek był stworzony dla radia, miał wspaniały głos, bardzo radiofoniczny. Powiedzmy sobie szczerze, że aktorem był słabym. On był urodzonym radiowcem - wspominał swojego kolegę z radia Marian Adamski. [...] - Krzysiek był troszkę rozdwojony. Radio traktował, przynajmniej przez pewien czas, jako dodatek. Głównie był nastawiony na teatr, cieszył się tym. I tutaj chyba zabrakło mu samokrytycyzmu, bo w radiu był daleko lepszy niż na scenie. Miałem okazję osobiście przekonać się, kiedy dostawałem bilety na spektakle. W radiu to był Krzysztof Świętochowski, na scenie grał jakieś drugoplanowe role i nie było go widać. A on jednak kochał teatr.
- Mnie jest strasznie przykro, że on naprawdę nie wierzył w siebie – mówiła z kolei Małgorzata Kownacka, redaktor związana z Polskim Radiem. - On tęsknił do filmu. Czuł się cały czas niespełnionym aktorem. A przecież on był królem mikrofonu i w ogóle tego nie cenił. Pamiętam taką sytuację, że zagrał ciecia w "07 zgłoś się" i później wielokrotnie odstawiał przede mną tę scenę. Z lubością ją odgrywał, a potem za chwilę czytał wiersze tak, że po prostu pękało serce z wrażenia. Ale on tego nie szanował.
Problem z alkoholem
Krzysztof Świętochowski, wybitny lektor i niespełniony aktor, przez wiele lat mierzył się z uzależnieniem od alkoholu. Problem pojawił się na początku lat 70. w czasie dwuletniego pobytu w Moskwie, gdzie pracował jako lektor w polskiej redakcji Radia Moskwa.
- Tak się to zaczęło i ciągnęło się to dość długo. Potem było coraz gorzej i gorzej. Biedny Krzysio nie mógł się z tego wygrzebać. Rozmawialiśmy często, powiedział otwarcie: "Nie mam siły z tym walczyć" - wspominał Marian Adamski.
Uzależnienie wpływało także na jego życie zawodowe i finanse. Z czasem coraz trudniej było mu znaleźć zajęcie, nie mógł dłużej zagrzać miejsca w żadnym teatrze, problematyczna stawała się współpraca w radiu. [...] Z wyrozumiałością Krzysztofa Świętochowskiego traktowała Małgorzata Kownacka.
- Niektórzy pytali "Dlaczego ty masz taką cierpliwość? Przecież przychodzi nietrzeźwy." Nie wiedzieli, co się dzieje w studiu. To była metamorfoza. Owszem, bywało, że się przejęzyczył, bardzo się denerwował, ale jeśli mu szło, to naprawdę była wielka przyjemność - wspominała redaktorka. - Miałam do niego dużą cierpliwość, ale on na to naprawdę zasługiwał. Nie radziła sobie jego dusza z różnymi sytuacjami, w których się znalazł. Niemniej, gdy przychodził do radia i siadaliśmy przed mikrofonem, to działa się jakaś magia.
"Nadzwyczajny kolega"
Przez kolegów z radia Krzysztof Świętochowski zapamiętany został jako człowiek otwarty, bardzo wrażliwy, życzliwy dla wszystkich. [...] - On był przed mikrofonem sobą, Krzysztofem Świętochowskim. Był przy tym wszystkim skromny. Nie zdawał sobie sprawy, że ma taki skarb, jakim był jego głos. Głos, którym potrafił operować - oceniał Marian Adamski.
Brak komentarzy