Permanentny przegląd prasy, portali internetowych, społecznościowych, radia i telewizji. Zbieramy wszelkie publikacje na temat lektorów i ich pracy. Efekt naszych poszukiwań znajdziesz w tym dziale. Jeśli masz coś czego tu nie ma, podziel się linkiem! Koniecznie daj nam znać!
Z przejęciem śledzimy sytuację w południowej Polsce. Tymczasem przegląd dostępnych materiałów Polskiej Kroniki Filmowej pokazuje, że w czasach PRL powodzie na różną skalę zdarzały się nader często. Jako przykład wybraliśmy odcinek 11/66, w którym czytał Włodzimierz Kmicik.
"Do tej chwili Polska Kronika Filmowa wychodziła zwycięsko z tych trudności, jakie istnieją przy powszechnym, masowym odbiorze. Pomogło tu prawdopodobnie zastosowanie pewnego niezawodnego klucza w podaniu widzowi kroniki. Myślę o stylu i języku komentarza. Do publiczności przemawia warszawiak-optymista, warszawiak-"cwaniak" o wrodzonym poczuciu humoru [...]. Niewątpliwie dużą część swego powodzenia zawdzięcza Polska Kronika Filmowa właśnie komentarzowi i sposobowi jego wypowiedzenia" - pisano o stylu PKF (Zeszyty Prasoznawcze nr 3 [21] R. V Kraków 1964).
Właśnie taki styl zawiera materiał "Groźny Bug", będący relacją z powodzi w 1966 roku (PKF 11/66, Wydanie B). Obok dramatycznych zdjęć oraz komentarza ("Pozrywane drogi i szosy jak po wybuchu miny") znalazło się miejsce na stwierdzenia wypowiedziane lżejszym tonem.
Okazuje się, że pomimo dramatycznej sytuacji "najmłodsi mieszkańcy zachowali beztroski nastrój - nie ma lekcji i tyyyle wody!". Żołnierze czuwają nad granicą, "żeby nam się Polska nie zalała", a piesek obsikujący słupek "fali powodziowej nie powiększy"...
"Do publiczności przemawia warszawiak-optymista"
Włodzimierz Kmicik w latach 60 często użyczał głosu jako lektor filmów dokumentalnych i Polskiej Kroniki Filmowej. W ostatnich dwóch latach życia (zmarł młodo 7 grudnia 1970 roku, w wieku 39 lat) był stałym spikerem Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. To właśnie on wyróżniał się charakterystycznym - inteligentnym, a zarazem energicznym - sposobem czytania.
Polska Kronika Filmowa poświęcała sporo uwagi zjawiskom pogodowym. Dlatego Włodzimierz Kmicik powiedział o pracy dla WFDiF: "Kronika Filmowa należy do nielicznych w naszym kraju instytucji, których nie zaskakują niespodziewane ataki zimy...". Nawiązał w ten sposób do wyjątkowo mroźnej zimy w latach 60, którą również nazwano wówczas "zimą stulecia".
"Chodzi [...] o zimę stulecia i perturbacje, jakie ona wprowadziła w transporcie i w przemyśle. Potem przyszło lato stulecia, które znalazło odzwierciedlenie w obrazach z wczasów, obozów, uzdrowisk itp. Wreszcie w grudniowych numerach z r. 1963 zaczęło się znowu mówić o śnieżycach i innych przyjemnościach nowo nadciągającej zimy. W [...] PKF ten dział meteorologiczny zawsze będzie mniej lub bardziej reprezentowany w zależności od kaprysów pogody" - czytamy dalej w Zeszytach Prasoznawczych z 1964 roku.
Dziś raczej nikt nie pozwoli sobie na żarciki w materiale o walce z powodzią. Ale to nie jedyne zjawisko z czasów PRL, które z perspektywy kolejnych dekad coraz trudniej zrozumieć...
Brak komentarzy