Tytuł: Na złamanie karku
Autor: Jacek Kopciński / Miesięcznik Teatr
Źródło: http://www.teatr-pismo.pl/ludzie/2897/na_zlamanie_karku/
Data publikacji: 02.2021
JACEK KOPCIŃSKI W grudniu ubiegłego roku na antenie i stronie internetowej Polskiego Radia pojawiło się słuchowisko Marty Rebzdy Popsute w Pańskiej reżyserii. Rebzda jest dziennikarką, do Teatru Polskiego Radia przychodzi ze świata reportażu, który zresztą wciąż uprawia. Jej dramaty radiowe są wyrafinowanym, poważnym połączeniem dokumentu i fikcji fabularnej. W ostatnich latach zrealizował Pan kilka tekstów Marty Rebzdy: Do gwiazd, Dziewczynka, Żaba, Kto się nie schowa, ten kryje, Kropla deszczu w ciemnym oceanie, Płyń, Kapitanie, płyń, Kwarantanna. Popsute to ostatni efekt Waszej wspólnej pracy.
WALDEMAR MODESTOWICZ To jest współpraca szczególna, ponieważ tworzymy z Martą nie tylko spółkę artystyczną… Marta zaczynała jako dziennikarka i reportażystka. To doświadczenie stosuje jako punkt wyjścia i metodę pracy nad tekstami słuchowisk, historiami, które chce opowiedzieć. Dla mnie reżyseria jej tekstów to nowa przygoda i duże wyzwanie. Zawsze uważałem, że reportaż, który posługuje się materią dokumentalną – oczywiście skomponowaną, ale braną bezpośrednio z życia – jest dla radiowca dość skomplikowanym zadaniem. A w naszych słuchowiskach idziemy o krok dalej i do warstwy dokumentu dodajemy warstwę fikcji, która jest nadpisana nad życiem. W jednym słuchowisku słyszymy autentyczne głosy bohaterów opowieści i głosy grających ich aktorów. Taka konstrukcja jest trudna i nie zawsze się udaje.
KOPCIŃSKI Domyślam się, że wymaga też od reżysera specjalnej pracy z aktorami.
MODESTOWICZ Owszem. Nie zaczynamy od teksu, ale od nagrań. Wspólnie z aktorami słuchamy wywiadów Marty z bohaterami jej historii. Sprawdzamy, jak dana osoba mówi, w jaki sposób się zachowuje przed mikrofonem. Ale nie zależy mi na tym, żeby aktorzy naśladowali tych ludzi, chodzi raczej o to, by reagowali na nich własnymi emocjami. W ogóle uważam, że w pracy aktorów prawdziwe emocje nigdy nie są wymyśloną kreacją. To coś więcej – ich wewnętrzna reakcja na postać, którą grają. W przypadku reportaży jest to postać prawdziwa, wyrwana z życia, autentyczna i niepowtarzalna.
KOPCIŃSKI Popsute to historia wielokrotnie gwałconej młodej dziewczyny.
MODESTOWICZ Tak, Marta sięga po coraz trudniejsze tematy, nie tylko współczesne, także historyczne, na przykład wojenne, związane z żydowską Zagładą, czy z czasów PRL-u, przywołujące historię ludzi prześladowanych. Za każdym razem nawiązuje też bardzo osobiste relacje ze swoimi rozmówcami. Próbuje w nich wyzwolić wspomnienia czy wręcz zwierzenia. Za takie intymne wyznania płaci się własnymi emocjami. Ale dzięki temu nagrany materiał jest prawdziwy, mocny, wyjątkowy. Słuchając tych wyznań, od razu myślę, jak je rozegrać. Mam grono zaprzyjaźnionych aktorów, którym mogę powierzyć to zadanie. Wiem, że nie będą obojętni wobec historii, którą im przynosimy. To jest podstawowy warunek wspólnej pracy.
KOPCIŃSKI Jakich aktorów Pan do niej zaprasza?
MODESTOWICZ Jest ich wielu, w każdym słuchowisku staram się zmieniać obsadę, ale z niektórymi aktorami jestem szczególnie związany. Ewa Wiśniewska, Danuta Stenka, Katarzyna Dąbrowska, Grzegorz Damięcki, Mariusz Bonaszewski, Piotr Grabowski, Leon Charewicz, Adam Ferency, Olgierd Łukaszewicz, a z młodszych: Aleksander Kaźmierczak, Jędrzej Hycnar, Michalina Łabacz, Justyna Kowalska, Jakub Kordas. Pamiętam zdziwienie Ewy Wiśniewskiej, gdy się dowiedziała, że w Kropli deszczu nie zagra swojej bohaterki we wszystkich przedstawionych tam fazach jej życia (śmiech), że w scenach z młodości zagra ją Vanessa Aleksander. Jestem przekonany, że Ewa również zrobiłaby to znakomicie! Tylko głos czasami starzeje się szybciej niż dusza… Zresztą każdy z wymienionych tu aktorów jest znakomity.
KOPCIŃSKI Kogo Pan w nich widzi – i słyszy?
MODESTOWICZ Danuta Stenka to prawdziwa gwiazda, ale wielkie kreacje, sukcesy teatralne i filmowe nie zmieniły jej skromności, pracowitości i pokory, dociekliwości w dążeniu do scenicznej prawdy. Z Danusią znamy się od wielu lat, od jej szczecińskich początków w Teatrze Współczesnym. Wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy przed mikrofonem w studiu radiowym i zauroczyła mnie nieprawdopodobna energia i magia jej głosu. Kasi Dąbrowskiej, aktorce o pięknym, mocnym altowym głosie, lubię powierzać trudne kobiece role i z podziwem patrzę, jak się z nimi zmaga. Czasami także mogę podarować jej role śpiewane. Grzegorz Damięcki to przyjaciel, z którym znamy się od lat i wiele głównych ról zagrał w moich słuchowiskach. Jest aktorem o ogromnej wrażliwości, obdarzonym pięknym radiowym głosem. Człowiek o bogatej osobowości, prawy i skromny, nigdy nie miał parcia na ekran i szkło. Z wiekiem artystycznie dojrzewa jak najlepsze wino. Mariusz Bonaszewski, cudownie pokręcony artysta o mocnej osobowości, aktor od wielkich tragicznych zadań, oddający siebie całego w czasie nagrań: skrajne emocje, zaskakujące wzruszenia, najtrudniejsze meandry myśli. Spala się w czasie nagrań do końca. Piotr Grabowski, duży, wrażliwy mężczyzna o pięknym barytonie, aktor wyczulony na prawdę, lubię z nim pracować, bo dobrze się rozumiemy. Olgierd Łukaszewicz zawsze mnie zaskakuje, bo choć pracujemy ze sobą od lat, on zawsze potrafi odbić się od swoich poprzednich ról, pokazać nieznane oblicze. Mistrz i wirtuoz słowa, porusza mnie jego interpretacja poezji. Justyna Kowalska to z kolei dziewczyna, która ma wrażliwość delikatnego ptaka. Jest tak emocjonalnie delikatna, tak wyczulona, że praca z nią to prawdziwa przyjemność. Adam Ferency to także mój przyjaciel, ale też po prostu najwyższej klasy artysta, o nieprzeciętnej inteligencji, temperamencie i doświadczeniu. Obdarzony charakterystycznym, mocnym, chropawym głosem. To jedyny aktor, któremu pozwalam grać w studiu bez naczytania tekstu, szanując jego potrzebę zaskoczenia, świeżości i refleksu.
KOPCIŃSKI Czego od aktora teatralnego wymaga praca w radiu?
MODESTOWICZ Trzeba się nauczyć wielu rzeczy, na przykład szybkiego wyzwalania emocji. Liczy się też umiejętność powtarzania sceny dokładnie tym samym głosem, a także oderwania się od tekstu, improwizacji. Aktorzy w radiu wcale nie grają tylko głosem, ale całym ciałem, dynamicznie, w geście, w ruchu. Czasami aż żałuję, że nie ma w studiu kamery i nie nagrywamy scen, które tam się odbywają… Ale oczywiście głos jest najważniejszy. Trzeba umieć stonować sceniczną artykulację, dykcję i dynamikę, teatr radiowy lubi bliskie plany, sceny intymne, introspekcje. Aktorzy przed mikrofonem muszą grać całą skalą uczuć, życie odgrywanych przez nich postaci musi być pełnowymiarowe, prawdziwe, ale też skondensowane, wyraziste. W studiu radiowym nie ma kostiumów i dekoracji, to wszystko aktor musi stworzyć w swojej wyobraźni. No i wreszcie poszukiwanie życiowej prawdy w dialogach i sytuacjach – to liczy się najbardziej.
KOPCIŃSKI Słuchowisko to jedna z wielu audycji radiowych czy wyjątkowy spektakl foniczny? Jaki odbiór swoich słuchowisk Pan zakłada? W kuchni przy śniadaniu, w samochodzie, czy w fotelu, przy zgaszonych światłach, w słuchawkach na głowie?
MODESTOWICZ Każdy słucha i słyszy inaczej. To kwestia sytuacji, ale i cech osobniczych: inteligencji, wyobraźni, wrażliwości, umuzykalnienia, nawyków i gustów. Ja słucham słuchowisk bardzo emocjonalnie, całym sobą. Uruchamiam wyobraźnię i słucham, oglądam dźwiękowo-głosowo-muzyczny film. Wzruszam się, przeżywam, dokonuję wewnętrznej interpretacji. Jeśli mam niedosyt, to słucham po raz drugi. I to jest wyraz najwyższego uznania. Mimo że najczęściej słuchamy radia samotnie, intymnie, lubię też sytuacje szczególne, festiwalowe, kiedy można słuchać słuchowisk wspólnie, w większym gronie, na przykład w sali kinowej z publicznością. To powoduje jakiś rodzaj współodczuwania, sprawdzenia, jak reagują inni. Ciekawe doświadczenie.
KOPCIŃSKI Wasze słuchowiska dokumentalne mają bardzo wyrafinowaną konstrukcję, wymagają dużej uwagi.
MODESTOWICZ Za każdym razem trochę inaczej opowiadamy te historie. Zawsze jednak staramy się wyjść poza reportażową dosłowność. Z drugiej strony nie nadużywamy środków radiowych, pozwalamy słuchaczowi uruchomić jego własną wyobraźnię. Weźmy rozmowę w deszczu: jeśli nas wciągnie i zafascynuje, w pewnym momencie przestajemy słyszeć szumiący deszcz. I on naprawdę cichnie… Nigdy też nie korzystamy z gotowych efektów. Wszystkie plany akustyczne nagrywamy w autentycznych miejscach, w lesie, na klatce schodowej. W Popsutych sygnał karetki pogotowia jest autentyczny, podobnie jak dźwięki dochodzące z ulicy, a słyszane wewnątrz samochodu. Mimo zagrożenia wirusowego udało nam się wsiąść do karetki pogotowia i odbyć kurs. Przebiegliśmy się też z noszami i wózkiem po szpitalnych korytarzach, żeby zobaczyć, jak wiezie się taką ciężko chorą osobę na salę operacyjną. Chcieliśmy nie tylko złapać akustykę, ale też poczuć dynamikę takiej akcji, emocje z nią związane. W efektach dźwiękowych też ukryte są emocje, choć przede wszystkim niosą je słowa, a potem, na zgraniu, podbija je muzyka. /.../
Zachęcamy do lektury całego wywiadu Jacka Kopcińskiego "Na złamanie karku".
Brak komentarzy