"Będę pracował, póki się nie przewrócę"...
...deklaruje Maciej Gudowski w wywiadzie udzielonym redakcji Haloursynow.pl: "Głos naszego sąsiada znają wszyscy". Zobaczmy, co w lektorskim fachu jest ciekawe z perspektywy portalu lokalnej społeczności.
Permanentny przegląd prasy, portali internetowych, społecznościowych, radia i telewizji. Zbieramy wszelkie publikacje na temat lektorów i ich pracy. Efekt naszych poszukiwań znajdziesz w tym dziale. Jeśli masz coś czego tu nie ma, podziel się linkiem! Koniecznie daj nam znać!
...deklaruje Maciej Gudowski w wywiadzie udzielonym redakcji Haloursynow.pl: "Głos naszego sąsiada znają wszyscy". Zobaczmy, co w lektorskim fachu jest ciekawe z perspektywy portalu lokalnej społeczności.
Tytuł: Głos naszego sąsiada znają wszyscy. "Będę pracował, póki się nie przewrócę" WYWIAD
Autor: Rafał Majchrzak / Haloursynow.pl
Źrodło: https://www.haloursynow.pl/artykuly/glos-naszego-sasiada-znaja-wszyscy-b...
Data publikacji: 14.07.2019
Mieszka na Ursynowie od 33 lat, a jego ulubionym miejscem jest Las Kabacki, po którym spaceruje i jeździ rowerem. Jego głos możemy usłyszeć w telewizji, radiu i... metrze. Rozmawiamy z Maciejem Gudowskim, znakomitym lektorem radiowym, filmowym i telewizyjnym.
Jak ładnie brzmi zdanie: „Najlepszy polski lektor filmowy jest mieszkańcem Ursynowa, a my jesteśmy z tego powodu dumni”?
Cóż, najpierw trzeba takiego faceta poznać…
My już poznaliśmy.
Nie wiem, o kogo chodzi.
O Pana!
Ja? Cóż, to miłe, już tyle takich słów się nasłuchałem przez lata…
Specjalnie sprawdziliśmy – spośród lektorów filmowych-mężczyzn na Filmwebie ma Pan najwyższą średnią ocenę – 8,1/10. Spośród wszystkich lektorów z kolei lepsza jest od Pana tylko jedna kobieta Krystyna Czubówna. Ma ocenę 9,1.
Tyle że ona czyta filmy innego rodzaju niż ja. Czytanie filmów dokumentalnych trochę różni się od czytania filmów fabularnych. Ale wracając do pierwotnego wątku – miło mi słyszeć tyle miłych słów na mój temat. Druga część pytania dotyczyła Ursynowa, tak?
Tak. Jak się Panu tu mieszka?
Świetnie. To jest fajne miejsce do mieszkania. Jestem już tutaj od 1986 roku, czyli od chwili rozpoczęcia mojej pracy lektora list dialogowych. Sprowadziłem się tutaj we wrześniu, niespełna 33 lata temu. Wtedy Ursynów był inny. Nie chcę wylewać kubła żalu, ale było więcej zieleni, więcej wolnej przestrzeni, trasa do Lasu Kabackiego nie była zabudowana. Mieszkałem na początku przy ulicy Małej Łąki, więc miałem widok na las, a sarny, zające, kuropatwy i inne zwierzęta podchodziły nawet pod sam dom. Ale taka idylla wiecznie trwać nie może, zabudowali i koniec. Ale jeszcze nie jest źle – przede wszystkim dlatego, że nie ma tutaj wysokiej zabudowy. Budynki mające po 4-5 pięter, to jest akurat typowe dla Ursynowa. Gorzej wygląda sprawa z pracami przy rowie biegnącym przez środek dzielnicy. To dezorganizuje nam życie na czas bliżej nieokreślony. Cierpimy z tego powodu strasznie.
Dziś mieszka Pan przy ulicy Stryjeńskich...
Od 1998 roku. I mam nadzieję, że się stąd nie ruszę, bo to fajne miejsce. Jest blisko do lasu. Kiedy pozwala pogoda, to wsiadam na rower i jadę do Powsina.
Spokój - to najważniejsze na Ursynowie?
Spokój jest bardzo ważny. Poza tym, mam na Ursynowie mnóstwo przyjaciół ze studiów. Mamy do siebie blisko, co jest wygodne, kiedy chcemy się spotykać.
A co takiego mają Kaszuby, czego nie ma Warszawa? Pytamy o to dlatego, bo wiemy, że to Pana ulubione miejsce, jeśli chodzi o urlopy.
To jest tak – jeśli rośnie sobie coś i na końcu ma takie kłujące coś, to jest to las. A jeśli rośnie sobie coś i na końcu ma liście, to nie jest to las, tylko park. To jest moja prywatna definicja. A na Kaszubach mamy lasy, jeziora. W porównaniu z latami 70. XX wieku, jest już więcej ludzi, ale wciąż nie jest głośno. Ciągle jest ciszej, niż na Mazurach, które są zdeptane. Tam jeździ więcej turystów, ponieważ jest to bliżej Warszawy. A wyprawa na Kaszuby jednak trwa dłużej – jedzie się ponad 300 kilometrów. Ale warto. Okolica to wszystko wynagradza. Ja jeżdżę tam zresztą w porach, które nie są typowo urlopowe. Jadę tam w czerwcu, we wrześniu i w październiku. Jestem wtedy sam, nikt mi nie przeszkadza przez kilka dni i kilka nocy. Wracam z uczuciem, że odpocząłem.
/.../
Kto był Pana mistrzem, nauczycielem?
Nie ma jednej takiej osoby. Mistrzów tego fachu jest wielu, w radiu i telewizji. Na pewno będzie to Janusz Szydłowski, na pewno będzie to Andrzej Matul, których wielu zna z anteny Polskiego Radia.
Czym jest dla Pana szacunek, a czym przyjaźń?
To coś, co każdy powinien mieć. Czasem zdarza nam się o tym zapomnieć, by mieć szacunek – do starszych, do młodszych, do ludzi, którzy są inni niż my. Szacunek to coś wyniesionego z domu, coś, czego można sięrównież nauczyć. To jest wpajane przez rodziców, najbliższych. Tego uczy otoczenie. Utrwala się to nam przez całe życie. Ale nie mając szacunku do niczego, nie da się żyć. Nie tylko o szacunek do ludzi. W końcu przecież, kiedy idziemy do muzeum, to nie dotykamy eksponatów, nie zachowujemy się jak „neandertale”, tylko szanujemy dobytek artystów.
A przyjaźń... Czymś równie istotnym. Mam wielu przyjaciół, wciąż o sobie pamiętamy. Pamiętamy o swoich imieninach, urodzinach, spotykamy się przy wielu okazjach. Jeżeli jest wielu przyjaciół w życiu człowieka, to milej się też żyje.
/.../
Teoretycznie za parę lat może się Pan udać na emeryturę. Czy głos Maciej Gudowskiego zniknie z radia i ekranów?
Ja to zawsze określam tak – będę pracował, póki się nie przewrócę. Będę robił to, co robię. Lubię tę pracę. Nie chodzi tylko o wypełnienie czasu. Miło mi się pracuje z ludźmi, których znam od wielu lat. Praca jest czasochłonna, ale na pewno przyjemna. Kocham pracę lektora filmowego, kocham pracę w radiu!
O symbolicznych datach, warszawskim metrze, Złotym Mikrofonie i lektorskich wpadkach przeczytacie w pełnej treści wywiadu na Haloursynow.pl.
Brak komentarzy